!cut!W „Karcie” 71 prezentujemy:
Sopot w przedwojennej fotografii
Brazylijski „raj” polskiej emigracji lat 30.
Pogromy Żydów latem 1941
Peerel: siła kobiet – materiał poświęcony udziałowi kobiet w polskiej drodze do wolności. To właśnie im dedykowana jest akcja Wyłącz system vol. 4 i Święto Wolności organizowane przez DSH.
Polak w wojsku sowieckim: 1984–86
Archiwistyka społeczna
Sopot w przedwojennej fotografii
Sopot (niem. Zoppot) to na centralnym wybrzeżu południowego Bałtyku miejsce, które od blisko dwóch stuleci kojarzy się z eleganckim relaksem. Nawet wojny nie przekreślały całkiem takiego charakteru miejscowości. Przedstawiamy wybór zdjęć z kolekcji Muzeum Sopotu: obraz tętniącego życiem nowoczesnego uzdrowiska, do którego od połowy XIX wieku ściągali kuracjusze spragnieni rozrywki i wypoczynku.
Promenada w Parku Północnym, ok. 1908. Fot. Muzeum Miasta Sopotu
Brazylijski „raj” polskiej emigracji lat 30
Głód ziemi i wieści o jej dostępności w dalekiej Brazylii sprawiały, że osadnictwo polskie „za chlebem” miało głównie chłopski charakter. Największa i najbardziej spontaniczna „gorączka brazylijska” ogarnęła polskich chłopów na przełomie XIX i XX wieku, nie zanikała ona jednak i w dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy w kolejnych falach, w większym stopniu kontrolowanych już przez instytucje państwowe, wyemigrowało około 40 tysięcy ludzi. Ten brazylijski „podbój” relacjonuje Wojciech Breowicz (1902–1966), pochodzący ze wsi Osobnica w okolicach Jasła, poeta, publicysta i działacz ludowy. Prezentowane w „Karcie” fragmenty pochodzą z książki Trzy etapy, opublikowanej w 2012 roku przez Gminną Bibliotekę Publiczną w Jaśle z siedzibą w Szebniach. Biblioteka uczestniczy w prowadzonym przez KARTĘ programie Cyfrowe Archiwa Tradycji Lokalnej.
Wojciech Breowicz:
Brak stałej pracy, borykanie się z nędzą, ustawiczne widmo aresztowania, częste nachodzenie nocne, szykany policyjne i wynikające stąd przykrości rodzinne – wytworzyły wreszcie atmosferę tak obrzydliwą, że postanowiłem pójść za radą [kuzyna] Władysława Wójcika z Brazylii i wyjechać „na złamanie karku”, szukać w puszczach tropikalnych iskry wolności i chleba. […]
Pierwsza noc w puszczy na brzegami Ivaí wywarła na mnie potężne wrażenie, któremu nie umiem nadać imienia. Było to może przewrażliwione uczucie zadowolenia z osiągniętego celu, z ucieczki z domu niewoli, może podświadomy lęk przed majestatem obcej przyrody lasów tropikalnych, a może tylko normalne ludzkie oszołomienie, wywołane nagłą zmianą sytuacji.
Pogromy Żydów latem 1941
Tuż po agresji Niemiec na ZSRR w czerwcu 1941 i po ewakuacji administracji sowieckiej, nazistowska ideologia rasistowska, spychająca Żydów do kategorii „podludzi”, zbiorowo identyfikowanych z rządami sowieckimi, doprowadziła do tego, że Żydzi stali się dla miejscowej ludności uosobieniem wroga. Przez ziemie okupowane wcześniej przez ZSRR przetoczyła się fala pogromowa. Liczbę pogromów szacuje się na ponad 200, a liczbę ofiar śmiertelnych na kilkanaście tysięcy.
Relacje świadków pogromów w kilku miejscowościach i niepublikowane wcześniej fotografie ze zbiorów Niemieckiego Muzeum Historycznego, dokumentujące wydarzenia w Jasionówce k. Białegostoku, prowokują do stawiania pytań o powszechność agresji przeciwko Żydom i łatwość, z jaką miejscowa ludność dała się uwikłać w dzieło Zagłady.
Tarnopol, początek lipca 1941. Uczestniczka pogromu ze schwytanym Żydem. Fot. Walter Jung / OK
Peerel: siła kobiet
Nie byłoby upadku Peerelu bez udziału kobiet. Przybliżamy sylwetki kilkunastu z nich, które swoimi działaniami – w bardzo różny sposób – próbowały tworzyć rzeczywistość niezależną, zwykle przeciwstawną wobec systemu. W „Karcie” opowiadają one, w jaki sposób życie w Polsce lat 70. i 80. wpływało na ich wybory oraz jaka była ich odpowiedź zarówno na presję ze strony władzy, jak i ówczesną, trudną codzienność.
Relacjom Ewy Kulik-Bielińskiej, Anny Dodziuk i Alicji Maciejowskiej towarzyszy zbiór fotografii i opowieści mniej znanych kobiet-opozycjonistek, punktowo przybliżający jeden z aspektów „bycia przeciw” w Peerelu.
Maria Twardowska (w liście z więzienia do siostry):
Zima sroga i mroźna, a przewiduję jeszcze straszniejszą. Czasami wydaje mi się, że wygrałam los na loterii, siedząc sobie spokojnie w pierdelku, oszczędzone mi jest uganianie się po mieście za pożywieniem i Bóg jeden wie za czym. [...]
Wyobrażam sobie, jak musi być pięknie teraz w Łazienkach. U nas na spacerniakach przestało być szaro, gdyż śnieg jest jeszcze biały. Nasza ścieżka sypana jest piaskiem, ale po pół godzinie piasek wdeptany w śnieg przestaje nam służyć i zaczyna się ślizgawka. [...]
Nigdy dotychczas nie miałam tak wiele i tak wspaniałych snów. [...] Budzę się, mimo wczesnej godziny 6.00, pełna energii i radości. Tak to ze mną bywa i kijem nikt mnie nie dobije.
Mokotów, 1 grudnia 1985.
Maria Twardowska – architekt wnętrz, współzałożycielka podziemnego wydawnictwa CDN, współpracowała też z „Redutą” i „Obozem”, projektowała okładki książek i kaset drugiego obiegu. Przez dłuższy czas ukrywała się z Czesławem Bieleckim. Aresztowana razem z nim w kwietniu 1985, więziona półtora roku. Zmarła w 2004 roku.
Polak w wojsku sowieckim: 1984–86
Jan Mincewicz, Polak mieszkający w Wilnie, student fizyki, w czerwcu 1984 otrzymał wezwanie do służby w armii sowieckiej. Opisuje przebieg służby i warunki życia w swojej jednostce, stacjonującej przez 2 lata w Kazachstanie.
Jan Mincewicz:
Miejsca za stołem zajmowaliśmy najczęściej biegiem. Na rozkaz sierżanta jeden z siedzącej za każdym stołem dziesiątki żołnierzy wstawał i chochlą nakładał pozostałym porcje z kociołka. Następnie, na kolejny rozkaz, można było zacząć jeść – w jak największym pośpiechu, dławiąc się i łykając co nieprzeżute. W każdej chwili mógł paść rozkaz: „skończyć jedzenie”, popierany wrzaskiem i kopniakami sierżantów. Kto nie zdążył zjeść, musiał, nawet głodny, pozostawić posiłek i wyjść ze stołówki. […]
Moja grupa składała się z trzech lub czterech Rosjan, jadaliśmy za tym samym stołem i codziennie walczyliśmy o jedzenie z tymi samymi Azerami i Uzbekami, należącymi do naszej drużyny. Walka zazwyczaj ograniczała się do szarpaniny i popychania się okraszanego przekleństwami, jako że wszyscy mieli zajęte ręce i palili się do zjedzenia tego, co udało się schwycić.
Archiwistyka społeczna
Zbigniew Gluza:
Jest w Polsce naturalny ruch dokumentowania lokalnej historii czy też dopiero usiłujemy go animować? Od dziesięciu lat jestem przekonany, że rozpraszamy i niweczymy znaczącą energię społeczną dla tej sprawy. Ona jest, lecz wymaga pobudzenia i wsparcia. W takiej pracy bardzo trudno utrzymywać się długotrwale na obrzeżach życia publicznego, a archiwa społeczne są na marginesie. Zarazem im dłużej trwają, tym większe jest ich znaczenie... Chcemy, by poczuły swą siłę w ogólnopolskiej sieci – jako składowe niegasnącego ruchu społecznego.
Z kolei Marcin Wilkowski w „Karcie” 71 przedstawia realizację idei archiwistyki społecznej KARTY, czyli efekty projektu Cyfrowe Archiwa Tradycji Lokalnej (CATL). W jego ramach bibliotekarze, aktywnie współpracując z mieszkańcami swoich miejscowości, opisali i zdigitalizowali wiele materiałów dokumentujących historię lokalną.