Opowieść o działającym przez 33 miesiące – od jesieni 1976 do lata 1979 – miejscu spotkań niezależnych twórców – Salonie stworzonym przez Tadeusza Walendowskiego, wspólnie z żoną Anną Erdman, wnuczką Melchiora Wańkowicza, w dawnym mieszkaniu pisarza przy ulicy Puławskiej w Warszawie.!cut!
„Istniały rozmaite nurty, różne filozofie i sposoby działania, ale wszystkie były obecne razem. Byliśmy otwarci i gotowi ucierać poglądy. Potrafiliśmy się różnić – może nie zawsze pięknie, ale było nas zbyt mało, żeby wykluczyć kogokolwiek, kto chciał stawiać opór systemowi. [...]
Pójście do Salonu nie wynikało z nieposłuszeństwa obywatelskiego – już byliśmy dużo dalej. Czuliśmy, że to my tworzymy alternatywną elitę.”
Czesław Bielecki
„Najważniejszym aspektem naszego miejsca było to, że tam przychodzili też ludzie, którzy żyli na obrzeżach albo w ogóle poza układami opozycyjnymi. To nie była przestrzeń spotkań opozycjonistów, korowców – tacy też tam się licznie zjawiali – ale byli też ludzie spoza, niedziałający, niewychylający się. Nie bali się przychodzić. To piękne – pomost między zwykłymi ludźmi a tymi najbardziej wychylonymi, jawnie się opowiadającymi przeciwko «władzy ludowej».
Zrozumiałem, jaką to odegrało rolę, kiedy nazwiska tych ludzi, ich twarze rozpoznawałem w okresie «Solidarności», a zwłaszcza gdy powstał rząd Mazowieckiego. Rząd, Sejm – tam było mnóstwo uczestników salonu. Zrozumiałem, że to ziarno, które wtedy zostało zasiane czy przez KOR, czy przez salon – dało plon.”
Tadeusz Walendowski